Zapraszamy Was do przeczytania relacji Zuzi, naszej wolontariuszki EVS w Gruzji. 

Opuszczenie pokładu samolotu 1 marca 2015 roku było jak przejście do innej rzeczywistości. Rzeczywistości w której, codziennie wita mnie widok ośnieżonych szczytów Kaukazu, w którym krowa spacerująca po jezdni to codzienność, w którym ciężko opędzić się od zaproszeń na wieczorne uczty od świeżo co poznanych ludzi, i w którym, po naszemu, nic nie działa prawidłowo. Ta nowa rzeczywistość nazywa się sześciomiesięcznym Wolontariatem Europeskim w Gruzji.

Pytanie czym się tutaj zajmuję słyszałam średnio dwa razy dziennie z ust zdziwionym mieszkańców tego kraju. Wieści oczywiście rozniosły się w zaskakującym tempie i teraz odpowiadamy nie na pytania, lecz na pozdrowienia, wykrzykiwane na nasz widok. W czasach gdy pan z bazaru, sprzedający ryby jeszcze nie wiedział skąd się wzięła w jego mieście grupa obcokrajowców, a pani ze sklepu wciąż głowiła się kim są ci ludzie, proszący o chleb z bardzo dziwnym akcentem, wykształciła się we mnie niezwykła umiejętność elokwentnego wysławiania się na temat moich obowiązków, związanych z wolontariatem. I tym samym, tak jak zrobiłam to z panem z bazaru i panią ze sklepu, podzielę się, ze wszystkimi, którzy weszli tutaj z ciekawości dotyczącej działań w ramach EVSu.